So long

Czy ja naprawdę ostatnio byłam tu prawie miesiąc temu? Jeju, jak ten czas szybko leci.. Tyle się działo, tyle przeczytałam, a sama nie wiem czemu Was nie odwiedzałam.. Muszę się poprawić i nabrać systematyczności na nowo, bo idę w złym kierunku :D Już niedługo nowy post, zapraszam :)

Pozdrawiam, Kochani
Maddie

Harlan Coben - Nie mów nikomu

Dawno mnie tu nie było, ale wracam z książką wartą uwagi :)
Tego pana chyba nie muszę nikomu przedstawiać, myślę, że większość z Was miała już styczność z tym autorem, bądź o nim słyszała. To mój kolejny pierwszy raz ;) Nigdy wcześniej nie sięgałam po nic jego z twórczości i żałuję, bo bardzo się polubiliśmy.

Harlan Coben porwał mnie totalnie swoim stylem pisania, który jest lekki, przyjemny dla duszy i jednocześnie można wynieść z jego zapisków dobrego. Gdybym była pisarką, chciałabym pisać z taką lekkością jak on.

Wątki w książce są doskonale dopracowane, nie przyłapałam autora na żadnej pomyłce. Czyta się ją w tempie błyskawicznym, jak już zaczęłam, nie mogłam się od niej oderwać. Wielowątkowość nadaje tu szybkiego tempa i podczas gdy bohater uciekał, miałam wrażenie, że uciekam razem z nim, a nawet przyłapywałam się na szybkich oddechach, co mi się jeszcze nie zdarzyło.

Książka jest pełna niespodzianek. Co chwilę pojawiają się jakieś nowe fakty w sprawach, nieznajomi ludzie, którzy czegoś chcą, lecz tak naprawdę nie wiemy czego. To jedna z tych książek, w których nie wiemy co może się wydarzyć w najbliższym czasie, wraz z bohaterem rozważamy wiele możliwości, jesteśmy prawie pewni, że właśnie o to chodzi, ale po chwili okazuje się, że to, co się stało przerosło nasze oczekiwania.

Tutaj wcielamy się w rolę każdego z bohaterów, w zależności od perspektywy, z jakiej autor przedstawia nam wydarzenia, co genialnie wpływa na naszą wyobraźnię, a dodatkowo sprawia, że rozwiązujemy sprawę niemal jak najbardziej dociekliwi detektywi. Warto przeczytać.

A, zapomniałabym - poczucie humoru autora rządzi ! :D

David i Elizabeth Beckowie tworzą dobre, zgrane małżeństwo, a ich związek ma swoje korzenie już w dzieciństwie. W dzień trzynastej rocznicy wybierają się nad jezioro, by uczcić lata spędzone razem. Niestety, ich sielankę przerywa tragedia. Elizabeth zostaje porwana, a kilka dni później jej ciało zostaje znalezione, okazuje się, że padła ofiarą seryjnego mordercy. Czy aby na pewno? Po ośmiu latach od jej śmierci David - lekarz pediatra - dostaje mail, a w nim dowód na to, że Elizabeth żyje oraz ostrzeżenie "Nie mów nikomu". Od tej pory jego życie zmienia się diametralnie, a jego tempo z spokojnego na ultraszybkie i zawrotne. Bohater musi zmierzyć się z zagadkami z przeszłości, a nawet poświęcić swoje życie w imię miłości.

Lepiej kochać, a potem płakać. Następna bzdura. Wierzcie mi, wcale nie lepiej. Nie pokazujcie mi raju, żeby potem go spalić.
Czasem pakujemy stare rzeczy i chowamy je na strychu, nigdy nie zamierzając ich wyjmować, ale nie potrafimy się ich pozbyć. Pewnie tak samo jak marzeń.
Śmierć jest wspaniałym nauczycielem. Niestety zbyt surowym.
Brak wyjaśnienia wcale nie oznacza, że naprawdę go nie ma. Po prostu trudno je znaleźć.
Ludzie często mówią, że ten świat jest chory. Nawet nie wiedzą jak bardzo.
Nadzieja, ten ptak w klatce, który nigdy nie umiera, wyrwała się na wolność.
Sądzę, że najtrzeźwiej myśli właśnie wówczas, gdy najbardziej pragnie niczego nie pojmować. Bóg ma szczególne poczucie humoru.

A co Wy o niej sądzicie? :)

Stephen King - Christine


To była miłość od pierwszego wejrzenia. Siedemnastoletni Arnie Cunningham zobaczył Christine i zdecydował, że musi ona należeć do niego. Zafascynowany, nie słuchał ostrzeżeń najlepszego przyjaciela ani swojej dziewczyny, która go w końcu opuściła, pokonana przez rywalkę. Rodzice, nauczyciele i wrogowie Arniego przekonali się, co znaczy stanąć na drodze mściwej i bezlitosnej Christine. Bo Christine to nie kobieta. To siejący zło i śmierć Plymouth fury rocznik 1958, samochód widmo.
Zapowiada się ciekawie, prawda? 

Ostatnio gdzieś napisałam, że staram się nie zostawiać książek niedoczytanych, dlatego czuję się w obowiązku napisać, że tej pozycji nie potrafiłam przełknąć do końca. Nie chcę oceniać niedokończonej książki, nie wypada, ale myślę, że powiedzieć co nieco mogę.
 Dobrnęłam do strony 339, rozdział 39, więcej naprawdę nie dałam rady. Pierwszy raz przez całą powieść prześladowała mnie myśl "odłóż to" i koniec końców odłożyłam, bo było to męczarnią dla mojej duszy i rozumku.

 Czy żałuję? Nie, zastąpiłam ją inną, moim zdaniem lepszą i od razu chęć na czytanie wróciła. Choć wyrzuty sumienia pozostają..

Autor podbił moje serce Zieloną milą i niech tak zostanie. Póki co troszkę od niego odpocznę.
Chyba właśnie po tym można poznać ludzi naprawdę samotnych... Zawsze wiedzą, co robić w deszczowe dni. Zawsze można do nich zadzwonić. Zawsze są w domu. Pieprzone "zawsze".
Miłość jest jak morderca. Wcale nie jest ślepa. To kanibal o wyjątkowo ostrym wzroku. Przypomina wiecznie głodnego owada. A co je? (...) Pożera przyjaźń. 
Może kiedyś wrócę, dokończę, ale puki co odstawiam, nie mam na nią ochoty.. Zbyt dużo się nie działo przez te 339 stron, może tam dalej coś jest, nie wiem, zanosi się na to, że tak, bo w opiniach innych same 7, 8, 9, 10.. Albo po prostu to książka nie dla mnie i może to lepiej, że moja przygoda z nią się skończyła. Z racji tego stworzę tu etykietkę "niedokończone", bo jak już raz pozostawiłam jakąś, myślę, że może być takich więcej.

Choć nie przeczytałam do końca, uznaję za przeczytaną.
 Mam trochę wrażenie, że ona mnie także napadnie, a jak słyszę za oknem wracającego z pracy brata, mam wrażenie, że to ona. Głupie, wiem :D

Oj, nie polubiłyśmy się, Christine.

A co Wy o niej sądzicie? Czytaliście?

Pozdrawiam 
Maddie

Paulo Coelho - Zdrada

Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie potrafiłam zabrać się za pisanie o tej książce, choć przeczytałam ją już jakiś czas temu. Jest to druga książka tego autora, z którą się zapoznaję i muszę wyznać, że poprzednia, a mianowicie Jedenaście minut podobała mi się bardzo i po jej przeczytaniu byłam gotowa stwierdzić, że autor jest moim ulubionym, do Zdrady. Liczyłam na to, że będę zachwycona równie bardzo, jak tamtą, ale się przeliczyłam. Ta pozycja nie przemawia do mnie, jest zbyt wyszukana, napisana tak, jakby autor opisał pierwsze co przyszło mu do głowy i próbował na siłę zrobić z tego coś pięknego. Myślę, że dobra książka musi dojrzeć przy pomocy autora, a tutaj czegoś mi brakowało, czułam jakbym czytała o niczym.. Chyba kolejna niedopieszczona książka albo to ja wybrzydzam ;)

Główna bohaterka nie zdobyła mojej sympatii, choć czasami czytając te jej przemyślenia, miałam wrażenie, że mogę wczuć się w jej rolę. Niektóre emocje były jakby wyjęte z mojego życia, ale nie, nie, żadnych zdrad. Po prostu jej odczucia splatały się z moim ostatnim mętlikiem w głowie. Oh, jak bardzo denerwowały mnie jej próby zdobycia zajętego mężczyzny, podczas gdy sama także była zajęta! Miałam ochotę tam do niej wejść i ją wyrzucić, zakopać.

Książka nie była zachwycająca, owszem, ale mimo to uważam, że styl pisarza jest godzien uwagi i podobał mi się, choć czasem gubiłam się w tych wypielęgnowanych zdaniach i musiałam wracać do przeczytanego tekstu. Nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, że książka jest do niczego, bo jest tam też coś, co przyciąga, co mi się podoba i sprawia, że odbieram książkę nieco bardziej entuzjastycznie. Uważam, że z tej książki możemy się też wiele nauczyć i mimo, że jest jakby o "niczym" jest duża szansa, że wyciągniemy z niej wnioski.

Pierwszy, który mi się nasuwa to na pewno, że doceniamy kogoś dopiero wtedy, gdy możemy go stracić lub już stracimy. Taka już nasza ludzka natura, że nie widzimy jak wiele zawdzięczamy innym i dopiero, gdy pojawia się zagrożenie i dana osoba znika z naszego życia, wiemy, że popełniliśmy błąd.

Drugi to taki, że każdy z nas najpierw robi, a dopiero później myśli, a gdy się już namyśli, rozpacza, bo przecież nie tak miało być, nie chciałem, proszę wybacz. Jest to przestroga dla nas wszystkich i nauka, by próbować zastanawiać się nad tym, co robimy, by później niczego nie żałować.

Muszę także pogratulować autorowi, bo pisząc wczuł się w rolę kobiety i moim zdaniem, wyszło mu to bardzo dobrze i gdybym nie wiedziała kto jest autorem, pewnie pomyślałabym, że to właśnie kobieta.

A o czym książka?

Linda to trzydziestojednoletnia żona, matka, która, choć ma wszystko (kochającego męża, dzieci, wspaniały dom, dobrą pracę), czuje się nieszczęśliwa i popada w depresję. Czegoś brakuje w jej życiu i gdy spotyka swoją dawną miłość z czasów szkolnych podczas wywiadu, czuje, że coś zaczyna się dziać, iskrzyć. Znudzona dotychczasowym życiem szuka pocieszenia w ramionach kochanka, który nie jest jednak taki, jak o nim myślała, ale mimo wszystko zapewnia jej poczucie spełnienia, sprawia, że jest szczęśliwa i zdaje się, że odnajduje swoje miejsce na ziemi. Niestety, nic nie trwa wiecznie i wewnętrznie rozdarta kobieta musi zmierzyć się z swoimi emocjami i myślami, które nie pozwalają jej spać i mogą doprowadzić do złego..
Nie interesuje mnie bycie szczęśliwym. Wolę być zakochany, chociaż to bardziej ryzykowne, bo nigdy nie wiadomo, co z tego wyniknie.
Nie wybieramy sobie życia, to ono wybiera nas. Nie mamy też wpływu na to, ile przypadnie nam w udziale szczęścia, a ile smutku. Trzeba się s tym pogodzić.  
I to jest właśnie mój problemWulkan wybuchł, a ja próbuję wepchnąć lawę do środka, żeby zasiać trawnik, posadzić drzewa i wypuścić na pastwisko owce.
Miłość to nie tylko uczucie - to sztuka - i jak każda sztuka nie kończy się na inspiracji, lecz wymaga pracy. 

Dla chętnych - fragment książki: tutaj .

Kolejna taka, której nie polecam, ale też nie odradzam, wszystko wyżej to tylko moje odczucia, ostatnio dość pomieszane.. A jakie są Wasze? Chętnie poczytam :)

Pozdrawiam
Maddie

Davis Bunn - Modlitwa nieznajomej

Na początek muszę przyznać, że jestem tą książką nieco rozczarowana. Po opiniach znalezionych w internecie spodziewałam się czegoś lepszego, zaskakującego, pełnego ciekawych wydarzeń, momentów wzruszeń, jednak niewiele takich spotkałam w trakcie czytania.. Książka nudziła mnie i mimo, że czytało się ją szybko, nie mogłam doczekać się jej końca i zastanawiałam się jaką inną książką ją sobie zrekompensuje.

Historia sama w sobie może i jest ciekawa, ale zaznaczam, że mnie nie porwała, nie poruszyła i też wiele nie wniosła do mojego życia i wydaje mi się, że nie zostanie w mojej pamięci na długo. Nie podobał mi się sposób, w jaki została przekazana, tak prosto, zbyt skromnie, jakby nie miała znaczenia, a sam autor nie do końca wiedział o czym chciał napisać i stworzył po prostu historię, jak wiele innych w dzisiejszych czasach. Szkoda, bo mogłoby wyjść z tego coś naprawdę porywającego, gdyby tylko poświęcić jej więcej czasu. Myślę, że jest niedopieszczona i stąd to negatywne odczucie u mnie.

Mimo wszystko, jest tu także wątek, który mi się podobał, chyba jako jedyny w powieści, a mianowicie choroba małej Rochele. Dziewczynka - jej sposób bycia i walka z chorobą poruszyły mnie i kibicowałam jej całym sercem. Reszta, w ogóle nie wywarła na mnie wrażenia..

Nie lubię, kiedy coś jest przesycone religią, a tutaj, mam wrażenie, że tak jest. Zbyt dużo tego, staje się męczące i odpycha. W moim wypadku także sprawia, że przestaje chcieć się ja czytać i odbiera się nieco inaczej..

Jak mówi okładka:
Mniej więcej rok temu Amanda Vance urządzała wraz z mężem pokój dla dziecka, które miało się wkrótce narodzić. Dziś pokój ten jest pusty, podobnie jak serce Amandy.  A w najbliższych dniach czeka ją świętowanie w gronie licznej i wielodzietnej rodziny męża, co budzi jej ogromną obawę.  Nadto musi jeszcze zdecydować, czy jest już gotowa wrócić do swej dawnej pracy, na oddział intensywnej opieki dla noworodków. Za dużo naraz. 
Nieoczekiwanie Amanda otrzymuje propozycję, by towarzyszyć swej starszej sąsiadce, Emily, w podróży do Izraela. To okazja nie tylko, by zobaczyć Jerozolimę, ale i odsunąć na chwilę wszystkie troski. Amanda przystaje więc na propozycję Emily.
 Niezwykły splot zdarzeń sprawia, że w Jerozolimę młoda Amerykanka staje się odpowiedzią na prośbę nieznajomej kobiety. Ale czy jej własne wołanie zostanie wysłuchane?
Książka nie zachwyciła, ale znalazłam kilka cytatów, które mi się spodobały.

Kochanie, Bóg dał nam przyjaciół, by uzupełnić nasze rodziny.
Czasami jedyny sposób, by dostrzec prawdę, to zmienić perspektywę. Spojrzeć poza to, co zawładnęło twoim punktem widzenia. 
To nieuczciwe, że życie nie oszczędza nam kolejnych zmartwień, byśmy mieli czas wyzdrowieć.  
Przyjemność to kwiat, który trzeba zrywać, wąchać i cieszyć się nim.
 Cokolwiek stało się za drzwiami jej świata, chciała, aby wiedział, że na niego czekała z otwartym sercem i otwartymi ramionami. Że była gotowa oddać mu wszystko to, kim była, wszystko, co miała, wszystko, czym obdarzył ją Bóg.

Plusem książki jest to, że daje nadzieję na to, że jeszcze może być lepiej.

Nie odradzam, ale też nie polecam.
Jako lekka powieść na ciężki dzień może się sprawdzić.

Pozdrawiam
Maddie
Lydia Land of Grafic